Imię i nazwisko:
Adres email:

Poleć treść:


Czyja wina, gdzie przyczyna?

Barbara Zegrodnik, 14 Sierpień 09 Dodaj komentarz Wyślij Drukuj

Jak zmienić polską szkołę, żeby jak kiedyś, stała się liderem w kształceniu i wychowaniu młodego pokolenia? Pani Iwona Majewska ? Opiełka w ciekawym artykule p.t. ?Zacząć od początku? wyraża nadzieję, że jest to możliwe, jeśli zamiast poprawiać i zmieniać, zaczniemy wszystko od początku. I tu pojawia się pytanie, czy mamy dość determinacji, wytrwałości, cierpliwości, a przede wszystkim woli zerwania z fikcją, aby taki cel zrealizować?

       Trudno nie zgodzić się z konkluzją, że jeśli tak dużo w polskiej szkole  należy poprawić, to może lepiej zacząć od nowa. Zanim jednak zaczniemy coś robić, należy najpierw dokładnie ustalić, o co nam chodzi. Zastanawiające jest to, że żadna reforma nie zmieniła szkoły na tyle, żeby zasada „zakuć, zdać, zapomnieć” i zachowania nastawione na przetrwanie oraz „ściąganie” i oszukiwanie na sprawdzianach znikły z naszej szkoły na dobre. Ileż to wspaniałych programów nauczania napisano, ile powstało nowoczesnych podręczników, ileż konferencji i kongresów edukacyjnych  zorganizowano, a mimo to uczniowie, dla których się to wszystko robi, generalnie i tak  szkoły nie lubią. Wszystko zdaje się potwierdzać słuszność przysłowia, które mówi, że  „konia można zmusić, żeby przyszedł do wodopoju, ale nikt go nie zmusi do tego, żeby się napił”.


       Kiedy pytam uczniów liceum dlaczego przychodzą do szkoły, skoro już od pierwszej lekcji marzą o tym, żeby była to lekcja ostatnia, odpowiadają, że przychodzą, bo muszą. A ja, jako nauczyciel, w ogóle się temu nie dziwię. Oczywiście, że nie czuję się z tym komfortowo, bo jestem między młotem i kowadłem. Prywatnie wiem, że to uczeń jest na pierwszym miejscu, a dopiero potem Podstawa Programowa, ale w szkole ciągle jest na odwrót. I tu już zauważamy pierwszą fikcję w edukacji. Na czym ona polega? Na planowaniu czegoś w oderwaniu od realiów, w jakich pracuje szkoła i na zbyt częstym braku spójności między wymaganiami egzaminacyjnymi, a celami kształcenia. Zachowujemy się jak ktoś, kto w fabryce rowerów chce wyprodukować luksusowy samochód i jeszcze pisze o tym,  że mu się to udaje. Tymczasem cudów nie ma. Nauczyciele bardzo starają się zrealizować Podstawę Programową - bo też muszą, w czasie, w którym to jest niemożliwe. Trudno w takim przypadku oczekiwać sukcesu. Wiele tematów realizuje się pobieżnie i w pośpiechu. Zamiast pozwolić uczniom wyciągać wnioski z lekcji, nauczyciel podaje je szybko sam, żeby zdążyć przed dzwonkiem, a na następnej lekcji jest już nowy temat i tak w kółko. Tematy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Uczeń nie ma szans na to, żeby zauważyć między nimi jakiś związek i rozsmakować się w nauce, bo do tego potrzebny jest czas na refleksję. I tak refleksyjna wiedza oraz wynikająca z niej mądrość powoli zastępowana jest informacją. Wszystko staje się jałowe. Bardzo dobrze, że młode pokolenie  posługuje się świetnie nowoczesnymi środkami komunikacji i porozumiewa się coraz lepiej w językach obcych, ale to są tylko narzędzia! Na jaki temat będzie się odbywało w przyszłości to porozumiewanie? Kto zadba o rozwój cywilizacyjny, jeśli już od wielu lat mało kto ma ochotę studiować na trudnych kierunkach ścisłych? Jako przestrogę należałoby potraktować wiadomość, że w Niemczech już dziś brakuje nauczycieli matematyki, fizyki i informatyki.


       Druga iluzja, to oceny. Zdarza mi się, że tłumaczę ambitnym uczniom,  żeby nie przejmowali się tak bardzo każdą słabą oceną, bo najważniejsze jest to, żeby realizować swoje pasje i cele, które sami sobie stawiają. Za każdym razem słyszę, że powinnam to powiedzieć ich rodzicom. Rodzice nie oczekują od szkoły, żeby wychowywała ich dzieci. Rodzice chcą, żeby ich dzieci dobrze zdały egzamin gimnazjalny i miały wysoką średnią ocen, bo wtedy dostaną się do dobrego liceum, a w liceum rodzice chcą przede wszystkim tego, żeby ich dzieci dobrze zdały maturę i radziły sobie na studiach. Dla uczniów ocena jest ważniejsza od umiejętności i wiedzy, stąd tak długo pokutuje w szkole zasada „zakuć, zdać, zapomnieć”. Rodzice nie pytają ucznia, gdy wróci ze szkoły, czego ciekawego się dziś nauczyłeś, tylko jakie oceny dziś dostałeś. No więc, co ma robić nauczyciel? Ma utrwalać ten stan rzeczy, czy zmieniać go. Musimy to wiedzieć! Nie może być tak, że stawia się nam sprzeczne wymagania. Nauczyciele muszą jednoznacznie wiedzieć czego się do nich oczekuje, bo tylko wtedy zniknie nieznośne zamieszanie, jakie między nimi samymi panuje. Są nauczyciele, którzy poza własnym przedmiotem niczego nie widzą. Są przekonani, że mają nauczyć np. matematyki i nic więcej ich nie obchodzi. Jeśli jeszcze dzięki temu mają „olimpijczyków”, to o co chodzi? Należy im się nagroda! Ci nauczyciele stoją w opozycji do tych, którzy widzą swoją rolę szerzej. Trudno wtedy o współpracę. Już sobie wyobrażam, jak ktoś mówi, że tutaj dyrektor ma dużą rolę do spełnienia, ale to się tylko tak wydaje. Wszyscy wiemy, że dyrektor w publicznej szkole niewiele ma do powiedzenia, jeśli chodzi o dobór nauczycieli do realizacji swojej wizji szkoły.


       Kolejne złudzenie, to założenie, że szczęśliwego człowieka może wychować sfrustrowany nauczyciel.  A dlaczego nauczyciel może być sfrustrowany? Dlatego, że stawia mu się wysokie wymagania nie tworząc warunków do ich realizacji.  Zawód nauczyciela wymaga szczególnych dyspozycji zawodowych, talentu pedagogicznego, starannego przygotowania merytorycznego oraz wrażliwości etycznej, bez której wszelkie kodeksy i regulaminy nie mają sensu, ponieważ nasze działanie musi wynikać  z wewnętrznego przekonania jak powinniśmy postępować. Czy wszyscy nauczyciele są przygotowani do sprostania takim oczekiwaniom? Tu należałoby się przyjrzeć kształceniu nauczycieli. Zanim zaczniemy tworzyć sylwetkę absolwenta polskiej szkoły powinniśmy najpierw  stworzyć sylwetkę nauczyciela i wszystkimi siłami pomóc nauczycielom w kształtowaniu takiej sylwetki u siebie.


Jasne jest, że prestiż zawodu nauczyciela nie wzrośnie jeśli w społeczeństwie będzie utrzymywał się lekceważący stosunek do nauczycieli. Nauczyciele nie mogą być postrzegani jako ludzie, którzy nie aspirują do osiągnięcia większych sukcesów w życiu, a o ich wyborze pracy decyduje selekcja negatywna. Kto to ma zmienić? Jedno jest pewne - czasy siłaczek już minęły. Jeśli społeczeństwo chce mieć więcej dobrych fachowców w szkole, to z pewnością się znajdą, jeśli  będą dobrze opłacani, a dyrektor szkoły będzie miał swobodę w doborze kadry. 

Aktualna ocena

5

Oceń
Podziel się
KOMENTARZE
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
KATEGORIE
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej