Śpiew - szkolny anachronizm?
Mało wspólnie śpiewamy, nasza polska wrażliwość na muzykę zniknęła, zastąpiło ją zamiłowanie do słuchania mało ambitnych utworów muzyki rozrywkowej. Polacy boją się śpiewać.
Pisałem już o wielu wymiarach edukacji artystycznej, o jej formacyjnym charakterze o wszechstronnym znaczeniu i wielopoziomowej stymulacji, powodowanej przez używanie tworzywa muzycznego. O podejściu „michałkowym” też pisałem (przedmioty artystyczne w szkole publicznej to treści o niskimi poziomie rażenia). Pisałem też o roli tańca w edukacji, jak wpływa na harmonijny rozwój uczniów. Dziś parę słów na temat śpiewu.
Śpiew to naturalny sposób komunikacji, bardzo skuteczny trening życia wspólnotowego. Co ciekawe 98% noworodków przychodzi na świat z predyspozycjami muzycznymi. Młode mamy nie kwestionują użyteczności kołysanek oraz ich roli w budowaniu więzi z maluszkiem. Przedszkola są też zwykle rozśpiewane, roztańczone. A co się dzieje później ze śpiewem w szkole? Nie chcemy, nie umiemy, program nie wymaga? Gubimy jedną z najbardziej więziotwórczych umiejętności człowieka. Paskudne zaniechanie.
Gdy spotykam się z grupami osób np. z Ukrainy i w wolnym czasie rozmawiamy, spędzamy razem wieczór, nikogo nie trzeba zmuszać, namawiać do śpiewu. Jest on naturalną częścią wieczoru, skutecznym sposobem na bycie razem – bardzo przyjemnym środkiem ekspresji emocji i nastrojów. Wszyscy to potrafią. My Polacy też wszyscy potrafimy śpiewać (z małymi wyjątkami osób z uszkodzeniami aparatu głosowego). Umiemy śpiewać ale czujemy do tej czynności lęk, boimy się, że wyjdzie nieczysto. A przecież jak się nie śpiewa to każda próba pogłębia fałszowanie. Nigdy nie nauczymy się jeśli nie próbujemy, zanim zaczniemy już rezygnujemy.
Moje wspomnienie ze szkolnych wycieczek. Wsiadamy do autokaru, odjeżdżamy, pomachaliśmy rodzicom a nasza wychowawczyni intonuje „Gdzie strumyk płynie z wolna”. Potem bardziej ambitny repertuar - patriotyczny. Znała prostą prawdę o nas: dopóki śpiewają, nie rozrabiają a humory dopisują.
Dlaczego wspólny śpiew został wykluczony ze szkół przez wkuwanie życiorysów kompozytorów, czy rysowanie kluczy wiolinowych i nut, albo o zgrozo ćwiczenia na bardzo trudnym instrumencie jakim jest flet prosty? Notabene flety proste pochodzące z różnych źródeł zwykle nie stroją, tworzą w klasie kakofonię dźwięków, które bardziej drażnią niż zachęcają do muzykowania.
Katastrofą dla dzieci jest śpiew solowy, przy kolegach i koleżankach. To częsta tortura, element dręczenia uczniów, skutecznie zniechęcający do śpiewu. Jako dorośli, po takim traumatycznym doświadczeniu później informujemy krótko: „mnie słoń na ucho nadepnął”. To nie słoń nadepnął, to zasługa nauczyciela specjalisty od zniechęcania, który kompletnie nie czuł pasji do śpiewu, nie znał jego znaczenia rozwojowego i wspólnotowego.
Śpiew zespołowy ma wiele zalet i przy odpowiednich kompetencjach nauczyciela łatwo go ćwiczyć i rozwijać. Pozwala w atrakcyjny, pogłębiony sposób trenować oprócz typowo muzycznych predyspozycji także najcenniejsze kompetencje społeczne. Współpraca w grupie i uważność, zdolność do dostrajania się, słuchania drugiej osoby, wyważona proporcja pomiędzy potrzebami osobistego „Ja” na rzecz wspólnotowego „My”. Wszak efekt naszego chóralnego śpiewu zależy od współpracy, popartej wzajemną wrażliwością.
Śpiew to okazja do przeżywania i ujawniania emocji, kluczowej w życiu umiejętności. Inteligencja emocjonalna wymaga ciągłych ćwiczeń a jednak bagatelizowana jest w szkole, wręcz niewygodna. Zajęcia chóralne dają taką okazję, mogą pomóc w ekspresji emocji, dodatkowo skłaniają do uczenia się współodpowiedzialności i wytrwałości.
Śpiewanie podnosi poziom endorfin i dopaminy, powoduje odczuwanie przyjemności z bycia razem, we wspólnym zespole. To w efekcie rodzi nasze wzajemne sympatie i inspiruje do zawierania trwałych przyjaźni.
Nie można pominąć też tego, że śpiew masuje i rozwija te partie mięśni, które trudniej poddają się ćwiczeniom gimnastycznym, stymuluje układ oddechowy i dotlenia mózg, wspomaga proces rozwoju mowy, wpływa na prawidłową, zdrową postawę ciała. Nie bez przyczyny mówi się, że „tam gdzie śpiewają tam mają dobre serca”, jest mniej złości, ludzie są uśmiechnięci, a także intelektualnie sprawniejsi.
Pozwolę sobie na takie stwierdzenie, nasza Polaków niechęć do śpiewu idzie w parze z niskim kapitałem społecznym. Rozśpiewajmy się, a poprawimy nasz deficytowy poziom wzajemnego zaufania, szczególnie w szkole. Bo to szkoła powinna powrócić do wspólnego śpiewania – warto by rozbrzmiewały w niej czyste głosy śpiewających uczniów i uczennic. Anachronizm?
* * *
O autorze: | ||
![]() |
Zdzisław Hofman |
|
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu autora pod adresem: http://zdzislawhofman.blox.pl/ |
0
![]() |
![]() |
![]() |
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14