Przedwojenny maturzysta czy dzisiejszy magister? Niektórzy twierdzą, że pierwszy był lepiej wykształcony
A ja nie wiem – bo jak porównać jednego z drugim? Gdybyśmy mieli test badający osiągnięcia szkolne w przeszłości… Mierzalny stałby się wówczas nie tylko przedwojenny maturzysta, ale też taki na przykład Kochanowski, który w wieku 22 lat napisał łaciński epigramat. Przebadalibyśmy ten wierszyk i mielibyśmy gotowy profil kandydata na studia w Padwie.
Testu jednak nie ma, pozostaje mi zatem porównanie matury dzisiejszej z przedwojenną. Ograniczę się do przedmiotów humanistycznych, gdyż na innych się nie znam; trudno zresztą oczekiwać, by z fizyki czy chemii pytano dziś o to samo, co 70 lat temu.
Do dzieła: matura 2015, język polski, poziom podstawowy. Załóżmy, że to ja zdaję egzamin. Przez 170 minut mam: przeczytać dwa jednostronicowe teksty i wykonać 12 poleceń; niektóre zawierają subpolecenia lub są inaczej czasochłonne, na przykład: „Napisz streszczenie tekstu liczące 40–60 słów”. Mam też napisać wypracowanie na jeden z dwóch tematów. Wybieram: Wolna wola człowieka czy siły od niego niezależne – co przede wszystkim decyduje o ludzkim losie? Żebym nie błąkał się po bezdrożach myśli ludzkiej, autorzy egzaminu podsuwają mi stosowny ich zdaniem cytat z Lalki (jedna strona), każą jednakże odwołać się do „całego utworu Bolesława Prusa oraz innego tekstu kultury”.
Nie mam szans. Praca nad wpisem na bloga – takim jak ten – zajmuje mi nieraz 8–10 godzin. Tu mam niecałe 3 na co najmniej 20 poleceń i gorączkowe pisanie wypracowania, w którym mam się odnieść do kwestii determinizm czy indeterminizm (zagadnienie to nurtowało najtęższe umysły ludzkości). Nie potrafię. Nie zdążę. Jedyne, co mogę zrobić, to pisać jakieś banały – byle spójnie i poprawnie. Oczywiście, licząc słowa; ma ich być co najmniej 250.
Drugi egzamin: historia. 180 minut, 31 zadań (licząc z subzadaniami). Do nich 20 tekstów źródłowych (zgoda, krótkich), 2 mapy, 11 źródeł ikonograficznych, 1 tablica genealogiczna, 4 tabele i wykresy. Do tego jeden z pięciu tematów do opracowania. Wychodzi niecałe 6 minut na zadanie. Ci, którzy chcieliby wykazać się własnym rozumowaniem, jakąś – przepraszam – głębią przemyśleń, po prostu nie zdążą. I dobrze. Nie potrzebujemy pseudointelektualistów rozszczepiających włos na czworo.
W dwudziestoleciu międzywojennym potrzebowano widać natur bardziej refleksyjnych. Pisemne matury z polskiego i historii trwały po 5 godzin, gdyż maturzyści – raptem kilka, może kilkanaście tysięcy w całej Polsce – mieli napisać przemyślaną i dojrzałą pracę na jeden z trzech tematów. Jakich?
Język polski: Uzasadnij twierdzenie Modrzewskiego: «Bez praw nie może być prawdziwej wolności». Co mi dała, jako obywatelowi niepodległej Polski, poezja romantyczna. Która ze znanych mi powieści współczesnych (doby powojennej) wywarła na mnie najsilniejsze wrażenie i dlaczego?
Historia: Historyczne, etnograficzne i gospodarcze podstawy naszych praw do wolnego dostępu do morza. Wykazać na dziejach Polski, że zasada «silny skarb i stałe wojsko» są podstawą istnienia państwa.[1]
Owszem, zdarzały się tematy, które podobają mi się mniej – na przykład Kolonizacja niemiecka na ziemiach polskich w okresie piastowskim. Mój zarzut: co miało wynikać z takiej pracy? Lepiej byłoby zapytać, skąd się wzięła mniejszość niemiecka w odrodzonym państwie i jakie są skutki jej obecności. Uczeń musiałby opisać napływ osadników przez całe dzieje Polski, a także ocenić ten proces. Jako egzaminator mógłbym się przekonać, co zrozumiał z kilkuletniej nauki historii. Innymi słowy: na ile dojrzały jest w swoim myśleniu?
Jednak pozostałe tematy, które zacytowałem, zmuszały ucznia do łączenia przeszłości z teraźniejszością. Musiał się zatem wykazać dojrzałością sądów, a to ona była istotą przedwojennej matury. Odnoszę wrażenie, że dzisiejszą łączą z tamtą jedynie nazwa i przedmioty, z których się ją zdaje.
Czy znaczy to – wracam do pytania z tytułu wpisu – że poziom przedwojennych maturzystów rzuca na kolana? Hm, ówcześni naukowcy bili na alarm, że absolwenci szkół średnich nie znają trójpodziału władz, a 48% nie wie, kim był Wagner.[2]
Jak większość negatywnych uogólnień, także to jest krzywdzące. Weźmy choćby metodologię badania: pytano nie o trójpodział władz, lecz o „główne władze państwa współczesnego”. Wcale mnie nie dziwi, że młodzi ludzie odpowiadali: prezydent Mościcki, gabinet ministrów, wojewodowie, starostowie. Sam pewnie też bym tak odpowiedział.
Jeśli popatrzeć na dalsze losy przedwojennych maturzystów, trudno oprzeć się wrażeniu, że chyba nie było z ówczesną maturą aż tak źle. Wymienię kilku: Gombrowicz, HerlingGrudziński, o. Krąpiec, Miłosz, Tyrmand, Wojtyła… Czy dzisiejsi maturzyści im dorównają? Otóż nie mam wątpliwości, że… tak. Tylko czy nasz egzamin dojrzałości im w tym pomoże?
1Matura przedwojenna a matura współczesna
2Głupi jak… przedwojenny student
* * *
O autorze: | ||
fot. Jakub Swerpel |
Tomasz Małkowski |
|
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego: |
0
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14