Matematyka straszy maturzystów
Zdzisław Hofman, 25 Lipiec 14
Drukuj
Coś pękło, zaczęto zadawać pytania co się stało, że wynik z matematyki jest tak słaby? Pierwsza propozycja rozwiązania to znaleźć winnych. Metoda na "kozła ofiarnego" to stary, tradycyjny sposób pozbywania się problemu. Winna młodzież nie uczy się, jest słaba, ba coraz słabsza, rocznik też chyba jakiś dziwny - już test gimnazjalny napisali słabo... Odbijanie piłeczki w stronę "kozła" - winni nauczyciele, nie umieją uczyć. Kolejne odbicie - winny system, Państwo, Minister. Jak nie znajdziemy winnego to pewnie długo się nie uspokoimy. A przecież problem narastał wiele lat. Nauczyciele alarmowali, że szkoła, zwłaszcza ponadpodstawowa, stała się systemem kursów przygotowawczych do egzaminów zewnętrznych, jak szybko i sprawnie rozwiązać test. Nie jak myśleć, nie jak radzić sobie z rozwiązywaniem problemów, nie jak trenować giętkość myślenia tylko jak sprostać "oczekiwaniom klucza".
I oto to co zasialiśmy teraz zbieramy. Poważny problem, który nie będzie łatwo rozwiązać zwłaszcza, że dotychczasowe "diagnozy i terapia" pogłębiały go i nie dawały trwałych rozwiązań.
Pierwsza poważna niekonsekwencja jaką można zaobserwować: etap gimnazjum - najlepszy system edukacji w Europie, zwycięscy badań PISA. Mocno odtrąbiony sukces. Gimnazjaliści idą do szkoły ponadgimnazjalnej i po trzech latach edukacji ok. 1/3 z nich nie może przebrnąć przez podstawową maturę z matematyki. Kiedy zestawi się te dwa fakty ze sobą to pojawia się szereg pytań, co się dzieje? Trudno znaleźć sensowną hipotezę.
Druga poważna niekonsekwencja, zawsze kiedy jest omawiany problem w systemie to Minister powołuje się na badania prowadzone w Instytucie Badań Edukacyjnych. A na stronie BIP Instytutu można przeczytać: organ założycielski Ministerstwo Edukacji Narodowej, organ nadzoru Ministerstwo Edukacji Narodowej. Czy to normalne, obiektywne podejście do badań? To tak jakby sam pacjent stawiał sobie diagnozę i ordynował terapię. Tyle uniwersytetów, są specjalne w Polsce z wielkim dorobkiem i tradycją badań uniwersytety pedagogiczne, czy nie byłoby słusznym, aby audyt wykonać pod nadzorem niezależnych profesorów z mniej zależnych instytutów badawczych? Większa szansa na zmianę.
Trzecia poważna niekonsekwencja, pokutująca od czasu likwidacji liceów pedagogicznych i szkół o randze seminarium nauczycielskiego. Adeptów do zawodu przygotowują uczelnie, które często mają bardzo słabe zaplecze metodyczne i dydaktyczne w zakresie uczenia i wychowania. Sam kończyłem przed laty kierunek pedagogiczny i oglądałem dziecko na obrazku, a jak wyglądały ćwiczenia z metodyki wstydzę się powtarzać. Rozmawiając ze studentami słyszę, że niewiele się zmieniło. Pewnie są uniwersytety wybitne, ale nadal metodyka czy dydaktyka to dziedziny znacznie niższej rangi niż te, które przyciągają duże granty czy dają szansę odkryć i kariery naukowej. A przecież chodzi o przyszłość najmłodszych, zachęcenie ich do innowacyjnego myślenia i działania.
Czwarta poważna niekonsekwencja - upatrywanie niepowodzeń maturzystów w ich wczesnej edukacji w doświadczeniach z lat najmłodszych. Na pewno edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna mają ogromne znaczenie dla kolejnych etapów edukacji, nawet na późniejszy, potencjalny ich sukces na studiach. Rozwój zdolności matematycznych odbywa się w najmłodszych latach. Warto jednak pamiętać, że w klasach najmłodszych pracują nauczyciele o najbardziej wszechstronnym przygotowaniu pedagogicznym, skoncentrowanym na potrzeby, potencjały i ograniczenia dziecka. Nauczyciele wczesnej edukacji nie kończą polonistyki czy matematyki tylko specjalną, dedykowaną dzieciom edukację wczesnoszkolną z bardzo dużą dawką psychologii i pedagogiki.
Piąta poważna niekonsekwencja - badania poziomu osiągnięć dotyczą kompetencji z przedmiotów nauczania. Dlaczego tak starannie nie bada się sfery kompetencji społecznych, które w wymaganiach stawianych przed szkołą są także zapisane. A może się tego nie publikuje? Pracodawcy alarmują, coraz trudniej znaleźć kandydata do pracy, który oprócz wiedzy merytorycznej posiada praktyczne umiejętności pracy w zespołach, przedkłada kooperację nad rywalizacją. Gdzie tego można się nauczyć? Jak bardzo matematyka może stać się przyjazna jeżeli uczymy się jej poprzez pracę w zespołach, dzieląc się wzajemnie wiedzą, pomagając sobie umiejętnie. Stosowanie metod aktywizujących w pracy grupowej to także bardzo dużej klasy umiejętność dydaktyczna u nas mało ceniona wobec presji ocen na egzaminach zewnętrznych.
Szósta poważna niekonsekwencja - dopóki w centrum procesu będą treści edukacyjne a nie uczeń ze swoimi możliwościami, ograniczeniami i motywacją lub jej brakiem, wiele się nie zmieni. Uczniowie i ich rodzice często rozumieją już własne potrzeby i oczekiwania, a w konfrontacji ze szkołą często nie mogą liczyć na ich realizację i wsparcie.
Matematyka moim zdaniem, pełni podobnie ważną funkcję dla rozwoju naszego umysłu jak wychowanie fizyczne dla sprawności naszego ciała. Jak wielu uczniów "podkłada" zwolnienia z wf-u? Z matematyki na szczęście nie można się zwolnić. Wystarczy, że jednego czy drugiego przedmiotu uczy nauczyciel - pasjonat, fascynujący się np. zastosowaniami matematyki i lubiący młodzież, rozumiejący ją w jej innym niż nasz "świecie". Który nie boi się pytań typu "dlaczego musimy się tego uczyć?" i potrafi na tak postawione pytanie odpowiedzieć w zrozumiały dla młodzieży sposób, wzbudzając tym samym poczucie sensu uczenia się. Wtedy wszystko zmienia się i staje się prostsze.
Najpierw trzeba się dobrze umieć skomunikować "człowiek do człowieka", zbudować relacje nacechowane przyjaznym wymaganiem - wzajemnym, a potem rozwijać pasje matematyczne. Odwrócenie tej kolejności to gwarancja porażki i zawodowej frustracji.
Jeszcze jeden poważny problem. Szkoły są źle zarządzane. W większości szkół obowiązuje dyrektywny, hierarchiczny styl zarządzania, niesprzyjający budowaniu zaufania dyrektora do nauczycieli, nauczycieli do uczniów i rodziców do szkoły. Brakuje tak powszechnej wiedzy i umiejętności, które kwitną w niektórych dziedzinach biznesu. Najciekawszych metod i narzędzi zarządczych nauczyłem się z literatury adresowanej do biznesu a nie tych dedykowanych nauczycielom. Np. pojęcie "organizacja ucząca się" świetnie opisujące system zarzadzania każdą niemal organizacją także mogłoby pomóc zarządzać placówką edukacyjną. Tylko co zrobić z tym dominującym "bizantyjskim" stylem zarządzania, który w masowych szkoła tak się zadomowił.
Ktoś powie zarządzanie a zdawalność matematyki na maturze, jak to się wiąże?
Jeżeli spojrzymy na szkołę jak na organizm - system naczyń połączonych o mniej lub bardziej zaburzonej homeostazie ("dynamicznej" równowadze), to okaże się, że z pozoru odległe zjawiska mają kluczowy wpływ na efekty finalne np. wyniki na maturze. Żaden najbardziej złożony system nie jest mocniejszy niż jego najsłabsze ogniwo. Tym razem najsłabszym ogniwem stała się matematyka a proponowanie prostych diagnoz tego problemu nie rozwiąże. Coś co narastało przez lata wymaga pracy, podjęcia ryzyka, wiele trudu, zbiorowej mądrości i wiedzy.
* * *
O autorze: |
|
|
Zdzisław Hofman
społecznik, pedagog, trener, wolontariusz. Całe życie zawodowe związany z edukacją, poprzez pracę w szkole, a także w Stowarzyszeniu KLANZA, jako jego współtwórca i wieloletni prezes. Licencjonowany trener Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Tutor w programie Liderzy PAFW i współpracownik Stowarzyszenia Szkoła Liderów. Współautor książek o tematyce pedagogicznej: „Metoda KLANZY w teorii i praktyce” oraz „Chopinowskie inspiracje muzyczne”.
Obecnie prezes Fundacji Rozwoju Wolontariatu, w ramach której funkcjonuje Program PROJEKTOR – wolontariat studencki. Sukcesem FRW jest m.in.: projekt „Nowoczesny Patriotyzm”, w ramach którego Ministrowie z Kancelarii Prezydenta RP – jako Honorowi Wolontariusze – promowali wśród dzieci i młodzieży aktywną postawę obywatelską.
|
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu autora pod adresem: http://zdzislawhofman.blox.pl/
|
Podziel się
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię