Jeszcze w styczniu tego roku, kiedy rozpoczęły się protesty przeciwko przyznaniu mu medalu (informowaliśmy o tym wówczas), wspaniałomyślnie, iście po królewsku odmówił jego przyjęcia:

 

- brzmiało wydane przezeń oświadczenie.

 

Teraz jednak zmienił zdanie i uznał, że jego zasługi są tak wielkie, iż medal mu się należy. Zażądał więc jego oddania. Te kontrowersyjne "zasługi" wójta gminy Darłowo dla oświaty są raczej wszystkim znane (przede wszystkim za sprawą szkoły w Dąbkach), przypomnę je więc w bardzo dużym skrócie: Przekazanie większości gminnych placówek oświatowych do prowadzenia stowarzyszeniom, nagminne łamanie prawa oświatowego, nepotyzm, bezprawne zwalnianie nauczycieli i dyrekcji, prześladowanie matek uczniów, które prowadziły protest głodowy w obronie szkoły... Ale za to wójt Kupracz organizował zawody warcabowe! I dlatego o Medal Komisji Edukacji Narodowej dla niego wystąpił Polski Związek Warcabowy. A stąd już prosty wniosek - medal mu się należy i MEN ma go oddać.

I tu dochodzimy do ważniejszej według mnie kwestii: Komu naprawdę należy się Medal Komisji Edukacji Narodowej? Bo to, jaki wójt jest, to w sumie sprawa drugorzędna. Wybrało go społeczeństwo gminy, do tej pory nie odwołało – więc widać większej części mieszkańców odpowiada i być może wybiorą go nawet na kolejną kadencję. Ich sprawa. Zapewne też wielu więcej takich wójtów, czy innych osób nawet nie związanych z oświatą Medal KEN otrzymało. Tyle tylko, że nie były to postacie aż tak kontrowersyjne, nikt nie protestował i medale im wręczono. Ale teraz "sprawa się rypła". Biedni urzędnicy z ministerstwa tłumaczą się, że zostali przez Polski Związek Warcabowy wprowadzeni w błąd, gdyż we wniosku nie było napisane, że Franciszek Kupracz to wójt, a jedynie że emeryt z gminy Darłowo. Czyli co? Gdyby chodziło o "zwykłego" emeryta organizującego zawody warcabowe, to medal by mu się należał? Poza tym, to chyba w MEN jest odpowiednia komórka weryfikująca i zatwierdzająca wnioski o przyznanie odznaczeń? Ktoś chyba bierze za to pieniądze?

Dlatego właśnie najważniejszym pytaniem zdaje się być: Komu właściwie należy się Medal Komisji Edukacji Narodowej? Czy wystarczy organizować gminne zawody warcabowe, być aktorem, dziennikarzem lub lekarzem? Nie mam oczywiście nic przeciwko tym pasjom czy zawodom, ale chodzi o najwyższe odznaczenie oświatowe! Sam jestem, pośród innych zajęć, także działaczem sportowym. Medalu KEN nie mam i do głowy by mi nawet nie przyszło, że mi się z w związku z powyższym należy. Z tego co wiem, również żaden z moich znajomych-działaczy nie był tym medalem uhonorowany. Co więcej nie słyszałem, żeby któryś z nich o to zabiegał. Za działalność sportową dostajemy bowiem zupełnie inne odznaki czy medale. A okazuje się, że moglibyśmy (a może powinniśmy), także Medal Komisji Edukacji Narodowej. Wygląda wszakże na to, iż wystarczy założyć np. Polski Związek Wiązania Krawatów na Czas i już można składać wniosek o to, raczej nieosiągalne dla przeciętnego nauczyciela odznaczenie…

Pozostaje nadzieja, że ta głupia wpadka urzędników przyczyni się do bardziej skrupulatnej selekcji wniosków. Może nie będzie już dalszej deprecjacji tego odznaczenia. Odbierając medal wójtowi Kupraczowi, pracownicy resortu "przypomnieli sobie", że nadaje się go "za szczególne wyniki w rozwoju oświaty". Dodam więcej: Medal Komisji Edukacji Narodowej, najwyższe odznaczenie oświatowe, zgodnie z ustawą Karta Nauczyciela i rozporządzeniem MEN, przyznawany jest nauczycielom za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania, w szczególności w zakresie działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej, twórczości dla dzieci i młodzieży oraz kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Osobom, które nie są nauczycielami, Medal przyznawany jest za działalność wybitnie przyczyniającą się do rozwoju oświaty i wychowania oraz niekwestionowany dorobek w tej dziedzinie. Oby tak wreszcie było. Bo pomijając pozostałe "zasługi" wójta gminy Darłowo, organizowanie zawodów warcabowych nie stanowi raczej realizacji żadnego z wymienionych powyżej kryteriów...